Przejdź do głównej treści

Imieniny:


RAZEM

Kontrowersyjny List Czytelnika

Treść zewnętrzna GOOGLE ADS
Niewłaściwa reklama? Kliknij: trzy kropki > dlaczego ta reklama > raport

Zastanawiam się, czy „Roland” zmienia powoli front i chce trafić do bardziej ambitnego, „poszukującego” czytelnika czy też po prostu brakuje bieżących tematów, aby zapełnić łamy miesięcznika. Chodzi mi konkretnie o artykuł „PPR-owców będą wieszać”. To dobrze, że redakcja chce zainteresować średzian historią ich miasta, ubolewam jednakże, że robi to w sposób nieobiektywny i nierzetelny. We wspomnianym artykule, obok archiwalnych raportów, które, choć wybrane tendencyjnie, same stanowią bardzo dobry materiał historyczny, mamy komentarz, który niesprawiedliwie lub jednostronnie ocenia zaistniałe wydarzenia.

Treść zewnętrzna GOOGLE ADS
Niewłaściwa reklama? Kliknij: trzy kropki > dlaczego ta reklama > raport

W artykule czytamy między innymi: „oba plebiscyty (referendum 46 r. i wybory 47 r.) zostały przez władzę sfałszowane”. Jakie są dowody takiego oskarżenia – nie wiadomo. Autorzy ich nie przedstawiają. No chyba, że redakcja opiera się na ocenie przegranych, która to przez ostatnie 20 lat utrwaliła się już jako pogląd powszechny. No cóż, takie prawo przegranych, że oskarżenie o sfałszowanie rzucają jako ostatni możliwy argument przeciwko legalnie wybranej władzy. Ja osobiście nie znam żadnych dowodów na to, że głosowania te były fałszowane, nie zna takowych widać także i redakcja, skoro nie pofatygowała się, aby je ujawnić. Nie przeszkadza to jednak, aby rzucić takie oskarżenie, wszak wiadomo, że „na pewno tak musiało być”, a i zawsze to miło dokopać ubekom.

Mało to wszystko ma jednak wspólnego z historycznym podejściem i dziennikarską rzetelnością. Fakty natomiast są takie, że władza dostała legitymację społeczną dzięki szerokiemu poparciu elektoratu chłopskiego i robotniczego, któremu gwarantowała reformę rolną, nacjonalizację przemysłu i banków, upodmiotowienie robotników, likwidację bezrobocia, powszechną edukację i służbę zdrowia. Program ten poparło 77,3% społeczeństwa w referendum czerwcowym i 80,1% w wyborach do Sejmu. Przy powszechnym poparciu programu reform obozu demokratycznego (PPR i PPS) i przy programie opozycji zakładającym powrót do skompromitowanych metod przedwojennych wynik głosowań mógł być tylko taki, jaki był. Podważanie wyników głosowań to tylko próba odwrócenia uwagi od zasadniczych zmian, jakie w sposób demokratyczny odbywały się w młodym państwie polskim.

Oczywiście z przytaczanych w artykule notatek wynika, że kampania wyborcza nie była prowadzona w równej walce, władza utrudniała opozycji agitację, konfiskowała ulotki itp. Nie jest to jednak żaden dowód na fałszowanie samych wyborów.

Co do samego uskarżania się na los, na to, że aparat władzy walczył z opozycją, to brzmi to jak dziecinada. Kto uważa, że mogło być inaczej, zwłaszcza w tamtym dramatycznym, powojennym okresie jest po prostu niepoważny. Każde normalne państwo ma swoje służby, agenturę, wywiad, policję. Każde państwo używa ich do obserwacji i rozpoznania opozycji, zbierania materiałów i wykorzystuje je we właściwym momencie. Czy dziś jest inaczej? Któż naiwny śmiałby w to wierzyć? A skąd niby wzięła się walka na teczki, podsłuchy, prowokacje, akcje CBA w ostatnich wyborach? Czy jednak na podstawie tego ktoś ośmieli się rzucić hasło fałszowania wyborów? Dziś jednak moralnie oburzeni forujemy wyroki i rozliczamy lata powojenne, o których złożoności nawet nie zdajemy sobie sprawy.

O tym, jak trudne były to czasy, możemy co nieco wywnioskować z artykułu „Rolanda”. Jest w nim np. relacja o spaleniu stodoły sołtysa – miejscowego przedstawiciela władzy. Fakt ten ujawnia część prawdy, której redakcja raczej nie chciała przypominać. Otóż podziemie zbrojne, w którym najważniejszą organizacją było AK miało teorię podwójnego wroga: Niemcy i komuniści. Organizacje te, sterowane politycznie z Londynu, starały się za wszelką cenę nie dopuścić do utworzenia władzy ludowej w Polsce (najtragiczniejszym efektem tej polityki było podjęcie zbyt pochopnej decyzji o wybuchu powstania warszawskiego). Na wyzwolonych przez Rosjan terenach Polski Akowcy organizowali ataki na posterunki MO, powstające organy władzy terenowej, prowadzili otwartą walkę z wojskiem radzieckim i polskim. Ta bratobójcza walka, w której stawką był ustrój państwa polskiego, przyniosła wiele ofiar po obu stronach. Ginęli i więzieni byli Akowcy, ginęli także przedstawiciele władzy ludowej – członkowie PPR, milicjanci, żołnierze, oraz ludność cywilna. W samym tylko 45 r. z rąk podziemia zbrojnego zginęły 8463 osoby. Walka ta miała sens do momentu, kiedy losy Polski zostały rozstrzygnięte. Niestety, także i później, gdy wszystkie mocarstwa świata uznały powstanie PRL i gdy AK rozkazem swojego dowódcy została rozwiązana, a wiele z jej oddziałów (ponad 44 tys. osób) skorzystało z ogłoszonej przez rząd amnestii, liczne odłamy AK nadal zbrojnie walczyły z państwem polskim. Wiele z tych grup partyzanckich przeistoczyło się z czasem w zwykłe bandy kryminalne, które atakowały ludność, urzędy, grabiły i niszczyły mienie, zabijały ochotników przeprowadzających podziały gruntów rolnych, aż do końca lat 40-tych. Taki właśnie przykład – podpalenie stodoły przez zdegenerowaną bandę byłych partyzantów opisał „Roland”. Czy ktoś może się jeszcze dziwić, że w takich warunkach władza utrzymywała silny aparat bezpieczeństwa, śledziła ruchy opozycji i twardo zwalczała sabotażystów? Było to obowiązkiem władzy, wynikającym z konieczności niedopuszczenia do większego przelewu krwi.

Czy wiedząc to wszystko, możemy nadal tak pochopnie oceniać działania służb w powojennej Środzie Śląskiej? Myślę, że nie. Zupełnie inaczej wyglądają minione wydarzenia, gdy uwzględni się je w całym złożonym kontekście historycznym. Historia nigdy nie jest tak prosta i czarno-biała jak może się na pozór wydawać.

Marcin Popiuk

 

Od redaktora:

Po zapoznaniu się z treścią listu, nie sposób nie odnieść się do jego treści, czyniąc tym samym zadość ciekawości autora i odpowiadając mu na kilka zasadniczych spraw, jakie był łaskaw w liście swoim poruszyć.

I tak oto po pierwsze: redakcja nie wybiera materiałów tendencyjnie. Jako, że ich ilość, zamówioną przez nas w IPN z okresu lat 1945 – 1956, można przeliczyć na kilogramy, stosownym było w redakcyjnej pracy zastosowanie metody progresywnej, która zakłada badanie faktów z epoki bogatej w źródła. A tak jest w przypadku wspomnianego okresu. Ponadto przyjęliśmy formę publicystyczną, nie wymaganą dla prac naukowych, a więc bez przypisów, odsyłaczy, bibliografii itp. Zaufaliśmy także notoryjnej wiedzy naszych czytelników, stosując kolejną metodę badań, opartą na założeniu argumentum ex silentio (przemilczeniu źródeł), przy jednoczesnym założeniu, że pewne fakty miały miejsce, ale były tak powszechne, że piszący nie uważał ich za warte zapisania.

Po drugie: co do dowodów dotyczących obu plebiscytów oraz ich sfałszowania, faktem powszechnie znanym i udowodnionym przez historyków w prowadzonych przez nich badaniach (wspomnę choćby prof. Andrzeja Paczkowskiego) jest supremacja sowieckich komunistów w okresie Polski powojennej. Nie trzeba być historykiem, aby dokonać właściwej diagnozy struktury polskiego społeczeństwa po utworzeniu Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, co miało miejsce w Moskwie w lipcu 1944 roku, który realizował politykę ZSRR w Polsce. Ostateczną decyzję o utworzeniu PKWN podjął J. Stalin. Równie ciekawym argumentem jest analiza struktury i kultury politycznej społeczeństwa polskiego w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Komunistyczna Robotnicza Partia Polski (po 1925 roku Komunistyczna Partia Polski) nigdy nie uzyskała większości w ówczesnym Sejmie.

Nie uwierzę w takie kuriozum, że w referendum w czerwcu 1946 roku, jak również w wyborach do Sejmu Ustawodawczego znaczna większość (80,1% do Sejmu, jak podaje autor listu), wyborców głosowało za blokiem demokratycznym. Pytam publicznie, gdzie zwolennicy, stronnicy i członkowie PSL-Wyzwolenie, PSL-Piast? Gdzie zwolennicy PPS-FR, Narodowej Partii Robotniczej, Niezależnej Partii Chłopskiej, Stronnictwa Chłopskiego, Stronnictwa Ludowego? Gdzie chadecja (PSChD), gdzie endecy i stronnictwa: Pracy, Demokratyczne i Prawicy Narodowej? Gdzie mniejszości narodowe – ukraińskie, białoruskie, niemieckie i żydowskie? W końcu gdzie nasza arystokracja i szlachta? Bo taka oto mozaika partyjna i stanowa tworzyła przedwojenną scenę polityczną w Polsce. Co się więc stało z jej działaczami i stronnikami? Zmienili poglądy? Wątpię.

Po trzecie: na Dolnym Śląsku w rzeczonym okresie lat 1945-1956 istniało, co zostało udokumentowane, 197 ugrupowań podziemnych, dodajmy wybitnie antykomunistycznych (dane za dr Krzyszofem Szwagrzykiem). Dosyć, aby obalić mit o jednorodnej strukturze politycznej polskiego społeczeństwa i jednomyślności Polaków. Pytam więc: czy władza ludowa była wybrana legalnie? Uśmiałby się Stasiu Raczkiewicz, gdyby jeszcze żył, a śmieje się babcia Brystigerowa w d... mając demokratyczną obecnie sprawiedliwość. Aktualizacja: 08.06.2019 | 11:38


Treść zewnętrzna GOOGLE ADS
Niewłaściwa reklama? Kliknij: trzy kropki > dlaczego ta reklama > raport

ZOBACZ RÓWNIEŻ

ARTYKUŁY PARTNERÓW

REKLAMA LOKALNIE
Miejsce na Twoją reklamę
tel. kom. +48 500 027 343
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.